Trylogia Igrzysk Śmierci to jedna z moich ulubionych. Książki są niesamowite i nie można się od nich oderwać. Ja wszystkie trzy przeczytałam w zaledwie kilka dni. Oczywiście na ich podstawie powstały filmy, które są całkiem dobrym ich odzwierciedleniem.
Nie mogło mnie zabraknąć na jednym z pierwszych pokazów Kosogłosa cz.2. Bardzo chciałam obejrzeć wszystkie części i dlatego zdecydowałam się na noc Igrzysk ENEMF’A. Było super!! Świetna atmosfera towarzyszyła oglądaniu wszystkich części. Ale przejdźmy do sedna sprawy 😀 Ostatnia część mnie nie zawiodła. Przez cały czas trzymała w napięciu, a efekty specjalne zostały w pełni wykorzystane. Jako #teamPeeta uwielbiałam fragmenty, gdzie Peeta powoli dochodził do siebie a potem w pytaniach jakie zadawał Katniss “real or not real” miałam łzy w oczach. Nigdy nie wzruszyłam się tak bardzo! Również od samego początku byłam Hayffie shipper. Wiem, że nie ma nic na temat związku między Effie a Haymitchem, ale nie mogłam sobie ich wyobrazić inaczej niż jako parę. Według mnie po prostu pasują do siebie (nic na to nie poradzę 😛 ). I tak małe marzenie się spełniło. Pocałunek i dialog Hayffie na końcu filmu był jedną z najpiękniejszych rzeczy ever. WOW! Teraz mam ich nawet na tapecie haha 😀 Według mnie epilog był idealny – płakałam jak bóbr. Dlatego też nie rozumiem sporego niezadowolenia w związku z samym zakończeniem…
Zamierzam pójść jeszcze raz do kina, ponieważ jeden raz to zdecydowanie za mało! Nie mogę się też doczekać kiedy film wyjdzie na DVD i będę mogła oglądać całą trylogię o każdej porze dnia i nocy.