Walentynki obchodzę na swój własny sposób. Związku z tym, że nie mam chłopaka, spędziłam ten dzień z przyjaciółkami. Poszłyśmy razem do Manekina na naleśniki (słodkie jest idealne na każdą okazję), a potem do kina na “Pięćdziesiąt twarzy Grey’a”.
Film, według mnie, nie odzwierciedlał za bardzo tego, co było w książce. Zupełnie inaczej sobie wszystko wyobrażałam (myślę tak jak każdy). Akcja toczyła się bardzo szybko, więc ten kto nie przeczytał książki na pewno się pogubił. Mam nadzieję, że zostaną zekranizowane kolejne części, ponieważ uważam, że w następnych dzieje się o wiele więcej. To był tak właściwie tylko wstęp.
Oto kilka zdjęć, tego co miałam na sobie. Tym razem klasycznie, czarno-biało-szaro. Pogoda ostatnio dopisuje, więc mogłam założyć spódniczkę, nie martwiąc się o to,
czy będzie mi zimno (nie widać jej na zdjęciu). Jednak ubranie czapki nie zaszkodziło, ponieważ powietrze nadal chłodne, a ja nie chcę się rozchorować.
czapka Adidas Neo / szalik KappAhl / płaszcz (kupiony przez internet) / torebka (lokalny sklep) /buty Nike Air Force One